Putina kręta droga do Damaszku
Wrogość Kremla do gejów i lesbijek może być obraźliwa dla Zachodu, ale spotyka się ze zrozumieniem i aprobatą większości Rosjan – pisze publicysta.
Przemawiając 28 września na Zgromadzeniu Ogólnym Organizacji Narodów Zjednoczonych, prezydent Rosji Władimir Putin wiedział, że skupi na sobie zainteresowanie świata, a swym apelem o jednolity front walki z Państwem Islamskim przyćmi amerykańskiego prezydenta Baracka Obamę. Mówił jednak także do Rosjan, w pełni świadom, że trzeba odwrócić ich uwagę od coraz bardziej widocznej gospodarczej mizerii kraju.
W ubiegłym roku służyła temu celowi aneksja Krymu, a po niej wspieranie prorosyjskich separatystów na wschodniej Ukrainie. Najnowsze posunięcie, wysłanie rosyjskich samolotów, rakiet i kilku tysięcy żołnierzy do Syrii, jest populistycznym substytutem nieudanego projektu Noworosja. Krytycy Putina słusznie uważają jego syryjską awanturę za kolejny przejaw odwoływania się do rosyjskiej nostalgii za sowiecką przeszłością: ZSRS był potężny – Putin twierdzi, że Rosja może być i jest równie silna.
Tylko po co to wszystko? Zaskakiwanie Stanów Zjednoczonych i Zachodu może być dobrą taktyką na krótką metę, ale też nie widać specjalnie żadnej wizji dalekosiężnych celów, którym potęga...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta